Danuta Wróblewska ***

“Sadley w ciągu czterdziestu lat swojej pracy warsztatowej brał do ręki rozmaite surowce i posługiwał się nimi również na różne sposoby, stosownie do potrzeby. Jednak nie były one ważne, ważna była potrzeba. A potrzeba odnosiła się zawsze do obecności, dobra i zła, ciemności i światła, drogi i bezdroży, nieba i otchłani. Zarysowanie tego to zarysowanie symboliczne, nie zawsze do uchwycenia okiem, prędzej czuciem, bez nazywania. Często występowało jak morał bajki, odniesienie do mitu, palec Księgi. Ale również wyrażało się samym zderzeniem kolorów organizujących pracę, jej strukturalną dramaturgią i jej specjalnym, rapsodycznym brzmieniem. Będąc świetnym malarzem, artysta ten imał się różnych sposobów technicznych. To rozrzutne rzemiosło ręki nie zmieniło mu powołania malarza. Był malarzem – moralistą.  

Na dzisiejszym, dalekim od początków, etapie Sadleyowskich doświadczeń twórczych znalazł się jedwab i malarstwo na jedwabiu. Należy ono do wcześniejszego ciągu całunów, choć jest to w tej tematyce nowy rozdział.Skóra poprzednich prac przypominała o życiu, zgrzebne płótna całunów i veraikonów – o śmierci. Natomiast wielkie płachty kompozycji rozmalowanych na jedwabiu, w moim rozumie­niu, wołają o procesie zmartwychpowstania. Te delikatne, prześwietlone kolorem i oddane światłu obrazy, poruszane ręką czy powie­trzem, wydają się czymś unoszone w górę.                                                                    

Gdybym była pewna, że określenie to dobrze odda istotę sprawy, odważyłabym się zbliżyć te ostatnie prace do strefy konfesyjnej. Ale myślę, że byłoby to za śmiałe i postawiłoby w twórczości Sadleya barierę. Są to po prostu rzeczy powzięte z silnej decyzji, odważne w odkrywaniu powołania sztuki i wynoszenia jej ponad okoliczności sąsiedztw, miejsca i czasu.